poniedziałek, 8 marca 2010

Chleb pszenny na drożdżach

Już od dawna po głowie chodziło mi pieczenie chleba. Jest w tym coś niesamowitego, jakaś tajemnica, a do tego cudowny zapach świeżo upieczonego pieczywa... Postanowiłam więc wziąć byka za rogi, zaopatrzyłam się w drożdże i dalej robiłam wszystko według przepisu, który znalazłam na blogu Doroty. Zresztą, tam są tak cudowne zdjęcia i tak cudowne wypieki, że już wcześniej z nich korzystałam :)
A chleb? Trochę czasochłonny, ale nie pracochłonny - ciasto (podmłoda? :p) w zasadzie samo się robi, więc można spokojnie zostawić na noc albo na cały dzień. Niemniej jednak, satysfakcja z własnego chleba jest taka, jak z Kobylandu do Krakowa :) Chrupiąca skórka, może nieco blady (mam piekarnik taki, jaki mam), ale wszystkim bardzo smakował i w tym tygodniu planuję zrobić ponownie :) Może i nie tylko chleb...


Chleb pszenny na drożdżach

Składniki:

3 szklanki mąki
około 1,5 szklanki wody
1 i 1/4 łyżeczki soli
1/4 łyżeczki suchych drożdży lub 2 g świeżych (wzięłam 4g)

Przepis jest prościutki jak drut :) Mąkę, sól i drożdże wsypujemy do miski, mieszamy chwilkę. Dodajemy wodę i znów mieszamy, to kolejna chwilka. Teraz szukamy czystej ściereczki (lub folii, jak w przepisie Doroty) i odstawiamy naszą chlebową paćkę na 12-18 godzin w normalnej temperaturze. Po tym czasie, wykładamy ciasto na omączony blat lub stolnicę. Gdy robiłam ten chleb za pierwszym razem, to chyba dałam zbyt dużo wody i musiałam dosypywać sporo mąki, aby uzyskać bardziej zwartą i jednolitą konsystencję. Jednakże, jeśli mamy ciasto zwarte, formujemy z niego prostokąt, lekko przyciskamy dłońmi, pozbywając się gazów z ciasta. Składamy je na pół, a potem jeszcze raz na pół. W ten sposób z jednej strony mamy złączenie, a z drugiej gładką powierzchnię. Teraz kładziemy nasze ciasto na ściereczce posypanej mąką, otrębami, płatkami (w zasadzie tym, co chcemy), nakrywamy. Ściereczka jest o tyle wygodna, bo potem będzie nam łatwiej umieścić ciasto w foremce. Nasz prawie-że-chlebek zostawiamy w spokoju na 2 godziny lub aż podwoi swoją objętość :) Nagrzewamy piekarnik do 250 stopni Celsjusza i wstawiamy foremkę. Nasze naczynie do pieczenia musi grzać się od mniej więcej 1/2 godziny od włączenia piekarnika, nie musimy go niczym smarować (ale trochę posypałam mąką). Potem wkładamy ciasto, delikatnie, pomagając sobie rękami. Jeśli mamy żaroodporną pokrywkę - przykrywamy, a jeśli nie - wstawiamy naczynie z wodą, obniżamy temperaturę do 230 stopni. Po 30 minutach zdejmujemy przykrywkę/wystawiamy naczynie z wodą i pieczemy znów około 10-15 minut. Chlebkiem zajadamy się jak wystygnie :D

3 komentarze:

  1. mmm... chlebuś :) ja zafascynowana tym tematem (tak, Olu to twoja zasługa :P), postanawiam hodować zakwas, a potem chlebek z tego tworzyć :)))

    OdpowiedzUsuń