wtorek, 16 marca 2010

Bułeczki czosnkowe z oregano


Takie bułeczki robiłam drugi raz, oba według przepisu z blogu Doroty (którego mniej lub bardziej się trzymałam ;)).
Pięknie czosnkowo pachną, najlepiej smakują na ciepło. Jestem niezadowolona z mojego piekarnika, bo nie rumieni mi tak ładnie wypieków, jak bardzo bym chciała :( Cóż, trudno, kiedyś sobie kupię lepszy :D









Bułeczki czosnkowe z oregano


Składniki:

225 ml letniego mleka
15 świeżych drożdży lub 7 g suchych
2 łyżeczki drobnego cukru (dałam normalny :P)
2 łyżeczki soli
450 g mąki pszennej chlebowej (tym razem wzięłam tortową, bo okazało się, że tylko taką mam w szafce)
30 g masła
1 roztrzepane jajko

Do posmarowania:

55 g miękkiego masła (u mnie coś a la margaryna, bo masła chwilowo nie było)
4 ząbki czosnku (e tam, im więcej, tym lepiej! Ale trzeba zachować umiar :D)
oregano lub inne - co do pietruszki, to miałam mieszane uczucia


Czosnek wyciskamy przez praskę, można nawet jeszcze bardziej posiekać, bo im bardziej rozdrobniony, tym będzie smaczniejszy po upieczeniu z bułeczkami. Niektórzy mówią, żeby wyjmować listek ze środka, bo to on sprawia, że czosnek jest gorzki - i rzeczywiście, jest delikatniejszy w smaku. Dodajemy oregano, mieszamy - możemy to robić w chwili wyrastania ciasta dla zabicia czasu :)

Świeże drożdże mieszamy z cukrem, 2 łyżkami mleka (nie może być zbyt gorące, bo nam poumierają nasze bidne drożdże!), trochę oprószamy wierzch mąką (coby nam się nie zrobiła taka sucha skorupka), zostawiamy, aż trochę podrosną.
Bierzemy stolnicę (albo inne naczynie, byle spore), mieszamy w nim mąkę z solą, dodajemy pokrojone miękkie masło. Na środku robimy dołek, wlewamy nasz rozczyn drożdżowy (już nauczyłam się nie rozlewać wszystkiego po stolnicy i poza nią - trzeba wlewać powoli i mieszać stopniowo z resztą składników), dodajemy jajeczko i resztę mleka. Teraz mieszamy i wyrabiamy, w razie czego podsypujemy mąką, ciasto powinno być miękkie i gładkie. Można też ew. dodać trochę mleka. Dorota pisze, że wyrabiamy 10 minut, a ja wyrabiałam tak długo, aż ciasto miało dobrą konsystencję (czyli gładkie i miękkie, a na stolnicy nic się nie przyklejało :p). Takie ciasto wkładamy do miski, przykrywamy ręczniczkiem/ściereczką, stawiamy w cieple i czekamy, aż podwoi swoją objętość. Ładnie rośnie :)

Gdy już nam urosło, trochę wyrabiamy i wałkujemy. Grubość, hmm... Doszłam do wniosku, że lepiej trochę grubiej niż cieniej, tak mniej więcej 0,3 cm. Oczywiście niech nikt nie stoi z centymetrem i nie mierzy :) Tak pi razy oko, nie jak na faworki, ale grubiej. Smarujemy placek masłem i tniemy na plastry, mniej więcej równe, a poźniej układamy po 3 jeden na drugim. Można też tworzyć inne formy, ale plastry chyba najlepiej wyglądają.
Dorota ma formy do muffinek, a ja nie (jeszcze! :D), więc po prostu kładłam uformowane ciasto do dużych blaszek. Jest też coś wspomniane o napuszeniu ich w ciepłym miejscu przez 20-30 minut - hmmm... Można powiedzieć, że kiedy przygotowywałam kolejne porcje, to w tym czasie się napuszały, ale ile to trwało, to nie wiem :p

Bułeczki pieczemy w temperaturze 190 stopni przez 15-20 minut, to trochę też zależy od tego, jaki się ma piekarnik i jak bardzo chcemy je zrumienić. Podobno im dłużej je pieczemy, tym są bardziej suche w środku.

I naprawdę - najlepsze na ciepło :)

3 komentarze:

  1. ciekawie wyglądają, nie powiem, ale jak z trwałością, ile można je potrzymać???

    OdpowiedzUsuń
  2. 41 year old Administrative Assistant IV Isahella Hucks, hailing from Brentwood Bay enjoys watching movies like Laissons Lucie faire ! and Horseback riding. Took a trip to Durham Castle and Cathedral and drives a Sierra 3500. moje wyjasnienie

    OdpowiedzUsuń